|
Opis spotkania nr 415
Opis spotkania nr 415
Data, godzina |
środa 29 lipiec 19:00 |
Grupa |
4 |
Kolejka |
5 |
Obserwator |
Kogut |
Drużyna gospodarzy |
Sharks |
Drużyna gości |
Basket Mikolow |
Uwagi |
Zaległy |
Wyniki po kwartach |
Punkty zdobyte w kwartach |
Drużyna |
1 kw |
2 kw |
3 kw |
4 kw |
Sharks |
26 |
51 |
75 |
90 |
Basket Mikolow |
23 |
44 |
77 |
101 |
|
Drużyna |
1 kw |
2 kw |
3 kw |
4 kw |
Sharks |
26 |
25 |
24 |
15 |
Basket Mikolow |
23 |
21 |
33 |
24 |
|
Opis spotkania
Mecz o „wielką” stawkę…
Przychodząc na te spotkanie nie zdawałem sobie sprawy jak ważne jest to spotkaniu dla obu ekip. Po krótkiej analizie z kolegą mi sąsiadującym (pozdro Stachu!), uznaliśmy, że Sharski muszą wygrać, Mikołów dobrze by było dla nich, gdyby wygrali. Dlaczego? Już tłumaczę. Sharksy wygrywając ten mecz i potencjalnie jeszcze 2 mogłyby przy dobrych wiatrach skoczyć na 4 miejsce premiowane Play-offami, natomiast Mikołów wygrywając te spotkaniu, praktycznie zapewnił sobie 4 miejsce (w bezpośrednim pojedynku 2 razy ograł Tarnowskie Góry). Oczywiście mogą się zdarzyć sytuacje, że Sharksy przy porażce jeszcze mają szanse matematyczne, ale bądźmy szczerzy – ile razy w kwestiach sportowych te sytuacje matematyczne się sprawdzają? No właśnie – dlatego był to niezwykle ważny mecz.
Patrząc na składy obu ekip, można powiedzieć, że doskonale wiedzieli jakie one jest ważne. Komplet, może brakowało pojedynczych osób. Pierwsza kwarta to pokazanie, kto jest gospodarzem na tym boisku. Zdecydowanie, agresja, pewność siebie stłamsiła zespół gości. Jednak goście po 15 pkt zaczęli się buntować, „dlaczego wasza piłka? „czemu faul?” – nie zgłaszając pretensji do mnie, jako obserwatora, a do przeciwnika. Nie ma oficjalnego protestu – nie mogę jako obserwator się odezwać. Po kilku akcjach goście zaczęli gonić. Kwarta +3 dla gospodarzy. Po kwarcie słowa kolegi „Toś se wybrał mecz do obserwowania, oni zaraz się po zabiją” – miejmy nadzieję, że nie.
Rozpoczęliśmy 2-gą kwartę gdzie goście już oficjalnie zgłaszali protest do mnie, a także zaczęli mówić faul. Efekt? Więcej było fauli niż pkt zdobywanych przez obie ekipy. Dyskusyjne sytuacje były przeze mnie rozstrzygane. A możecie mi uwierzyć na słowo – było ich dużo, jednak nie ogrom (jeszcze!). W przerwie między połowami jeden z graczy zarzucił mi kontrowersyjną sytuację na jego niekorzyść drużyny (bo przyszedłby gdyby była na jego korzyść? Przyznałby się do błędu – znam go trochę i wiem, że nie…). Mógłbym wytyczyć ile błędów on sam zrobił (ile razy ktoś rzucił z jego strefy kryjącej do kosza za 2 i za 3 ze skrzydła, ile było złych podań, tylko po co?) - to jest ŚLLK, nie grywają tu tylko byli czy obecni zawodowcy, ale także amatorzy. Dla których koszykówka sprawia radość, przyjemność, frajdę. Zresztą gospodarze wygrywali 51 -44 po 2-giej kwarcie, a on przyszedł się kłócić o 1 posiadanie piłki? Mniejsza o to…
Trzecia kwarta to ogrom sytuacji spornych. Co 5 słów można było usłyszeć „kroki”, „faul”, byleby uzyskać korzyść. Coś w stylu nie mam racji – ale może się uda, mogę zawsze próbować. Z pewnego doświadczenia wiem też, że osoby które patrzą na takie drobiazgi, rozmawiają z sędziami (obserwatorem), tak naprawdę nie mają już sił w meczu i próbują wytłumaczyć tym jakoś swój słabszy powrót do obrony. W tym miejscu chciałbym wyróżnić 2 osoby, które w ogóle się nie odzywały i robiły swoje. W drużynie gospodarzy Tomasz Woszczyk, a w drużynie gości Grzegorz Odzywałek. Oboje to liderzy swoich ekip, bez których moim zdaniem obie ekipy by nie istniały. Obydwaj nie kłócą się, nie mówią spornych sytuacji gdzie jest faul, nie patrzą czy przeciwnik robi kroki – po prostu bronią! To właśnie lider gospodarzy zakończył 3 kwartę celną trójką. Dał prowadzenie przed ostatnią ćwiartką 1 pkt. Mecz trwał długo, 3 kwarta skończyła się po półtorej godzinie. Sharksy musieli to odczuć. Po 2 kwarcie poszedł Antos, w połowie 3-ciej poszedł z meczu Bednarek, pod koniec 3-ciej kwarty Woszczyk, kontuzje złapał Gambusz. Mikołowianie śmiali się, że im dłużej grać będą, tym mniej zawodników będzie w gospodarzach. Mieli rację niestety – w połowie 4 kwarty odszedł Błaszczyk, który jako jeden z nielicznych trzymał jeszcze wynik w okolicach remisu i którego w ekipie gości tak naprawdę nikt zatrzymać nie umiał (no może jedynie poza rzutami za 3 pkt – które mu dziś ewidentnie nie wpadały). Przed jego pójściem widniał wynik 84-87. Od tego momentu goście robili co chcieli. W ostatnich akcjach pozwolił sobie na zejście mocno eksploatowany i zmęczony Odzywałek. Skończyło się 90 – 101.
P.S. Punktów niestety nie liczyłem, bo moja uwaga musiał być ciągle skupiona na meczu, patrząc na te wszystkie „sporne” sytuacje’. Następnym razem radziłbym drużynom skupić się na grze, a nie na tym, czy nogę oderwał czy nie oderwał, bo takie dyskusje – moim zdaniem – niszczą ten sport. A przecież nie o to nam wszystkich tam zebranych chodzi, co nie?
Komentarze: Dodaj nowy
|