Mecz przyjaźni. Te słowa idealnie oddają cały mecz oraz atmosferę panującą na boisku. Gdy na przeciwko siebie stają drużyny BezKaKaKasku oraz Chłopców z Ferajny oznacza to kupę żartów i śmiechu, czysty i kulturalny basket, ale nie nudny i bez ikry. Wręcz przeciwnie.
Skupiając się na samym meczu - Bezkaskowcy pojawili się w 9 osób, a Chłopcy w 7 (pod koniec 2 kwarty jako 8 dojechał Jerzy Pogoda, przez co szanse nieco się wyrównały). Od początku drużyna gospodarzy pokazała kto stawia warunki. Już po kilku składnych akcjach wyszli na kilkunasto punktowe prowadzenie i ostatecznie kwarta kończy się wynikiem 27:14.
2 kwarta wygląda bardzo podobnie do tej pierwszej. Na początku trzeciej zaczął padać dosyć obfity deszcz, ale mimo propozycji zakończenia meczu lub przeniesienia na inny termin, zawodnicy (i zawodniczka :)) stwierdzają, że żadna ulewa im nie straszna i jedziemy dalej z tym "koksem". Deszcz okazał się zbawienną mocą i pomocą z niebios "9 zawodnika" dla drużyny Chłopców i dziewczyny z Ferajny, oczyszczając ich ze wszystkich kompleksów jakie posiadali. Jak szaleni zaczęli trafiać trójki, każdą akcję spod kosza kończyli punktami, przy co raz to mniejszej skuteczności ekipy BezKaKaKasku. W tej kwarcie goście nadrabiają straty, rzucają 26 punktów i na "tablicy" mamy 76:57.
Kwarta numer 4 to coś, czego nikt się nie spodziewał, a sami Chłopcy chyba nawet nie mogliby wyśnić! Znów "sypały" się punkty zza linii 6.75 (Agnieszka trafiała nawet z 8 metrów!). Na nic zdały się także okrzyki kontuzjowanego Fąfa, który lekko drżącym głosem nawoływał swoją ekipę do większego skupienia, ponieważ goście doszli do zaledwie 5 punktów straty w końcówce meczu! Sensacja wisiała w powietrzu i chyba ani jedna, ani druga drużyna nie była w stanie uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. Wtedy drużyna gospodarzy otrząsnęła się z amoku, wróciła na właściwe tory i mecz kończy się wynikiem 100:87.
Warto zaznaczyć, że bilans trójek to 5:10 dla Chłopców z Ferajny. Był to także ich najlepszy mecz do tej pory z nie oszukujmy się, najlepszym rywalem w tej grupie (który wcale nie odpuszczał, ani nie lekceważył przeciwnika przez całe spotkanie). Wielka szkoda, że w swoim pierwszym sezonie w SLLK nie zdołali wygrać żadnego meczu. Po tym co pokazali, kto wie, co by się działo, gdyby sezon regularny trwał jeszcze dłużej. Drużyna gospodarzy notuje 10 zwycięstwo w sezonie i awansuje do rundy PlayOffs.