Ze wszystkich wtorkowych meczy rozgrywanych w Chorzowie ten według sondaży wydawał się być najbardziej ciekawy. Pech chciał, że boisko gospodarzy było akurat tego dnia niedostępne, ale szybka organizacja pozwoliła na przemieszczenie się na świętochłowicki orlik, gdzie finalnie mecz odbył się bez żadnych przeszkód.
Drużyny stawiły się w następujących składach:
Sharks
Pierwsza piątka: Dobosz, Wolny, Kubas, Pasternok, Skrzydło
Rezerwowi: Warzecha, Kaczmarek, Sporysiak
Bezkakakasku
Pierwsza piątka: Kampa, Stawowski, Stankala, Kucharczyk, Swoboda
Rezerwowi: Bogacki, Knyrek, Chrząstek, Kugiejko
W pierwszej kwarcie Sharksi zaczęli grę kilkoma bardzo składnymi akcjami, które przynosiły im punkty rzutami z czystych pozycji za 2 lub 3. Kaski w odpowiedzi zdobywali punkty sprawnymi wejściami pod kosz, wykorzystując swoją szybkość i umiejętności techniczne. Początek kwarty przebiegał właściwie punkt za punkt, i dopiero przy stanie
12 – 14 goście zaczęli tworzyć przewagę punktową nad gospodarzami stosując wysoką obronę 1 na 1 na własnej połowie, przeplataną z podwojeniami, co skutkowało licznymi
w tym meczu przechwytami i kontrami z ich strony.
Druga kwarta rozpoczęła się mocnym zrywem Sharksów, skutkującym tym, że przez większość kwarty potrafili siedzieć na ogonie gości zmniejszając przewagę do 6 punktów. Niestety, mocne tempo wraz z upałem nie pozwoliły na utrzymanie takiego stanu, przez co pojawiło się sporo błędów przy wyprowadzaniu piłki przez gospodarzy, co z zimną krwią potrafił wykorzystać w kontrze niemal każdy z zawodników Bezkakakasku.
Po zmianie stron miałem nadzieję, że gospodarze wyciągną parę wniosków
z poprzednich dwóch kwart i będą szybciej organizować się na własnej połowie po nieudanej akcji. Niestety, statyczna obrona oraz notoryczny brak powrotu i odpuszczanie kontr przeciwników tylko powiększały stratę gospodarzy zamiast ją niwelować.
Czwarta kwarta to już właściwie dopełnienie formalności przez gości, tym bardziej że Rekiny w początkowej fazie ostatniej odsłony nie potrafiły wrzucić ani jednego punktu do kosza przeciwników.
Mecz odbył się w przyjaznej atmosferze i z dużym szacunkiem do przeciwnika. Mimo upału drużyny stawiły się w podobnej ilości, więc wszelkie zmiany mogły dać wytchnienie każdemu zawodnikowi, co przy tym upale było bardzo wskazane. Na koniec parę moich własnych obserwacji jako neutralnego widza odnośnie obu drużyn (mam nadzieję, że nikogo tym nie urażę).
Sharks
Na plus: na pewno zaangażowanie w pierwszej połowie. Potrafili dzielić się piłką podczas ataku, znajdując kolegów na wolnych pozycjach, co przynosiło punkty. Duża pochwała ode mnie dla Marcina Skrzydło, który jako jedyny zawodnik gospodarzy walczył od początku do końca meczu zarówno na bronionej jak i atakowanej połowie. Niezliczona ilość zbiórek
niewątpliwie ciągnął całą grą gospodarzy. Na przyszłość radzę wykorzystywać tego zawodnika częściej w ataku i podawać mu więcej piłek, tym bardziej że przez większość tego meczu miał przed sobą obrońców o głowę niższych od siebie.
Na minus: obrona, obrona, obrona. Kluczem do porażki w dzisiejszym meczu było bardzo słabe zaangażowanie w bronienie własnego kosza oraz stanie w miejscu i patrzenie się jak przeciwnicy kończą kontrę za kontrą. Myślę, że mecz byłby bardziej wyrównany i ciekawszy gdyby obrona gospodarzy była lepiej zorganizowana. Na minus również ogromna niemoc strzelecka w drugiej połowie – niestety, ale większość rzutów oddawana była z wolnej pozycji, a trafionych zostało niewiele.
Bezkakakasku
Na plus: pomysł na grę – właściwie od pierwszej kwarty do samego końca wysoko bronili na własnej połowie, co w połączeniu z podwojeniami zawodnika rozgrywającego piłkę umożliwiło niezliczoną ilość szybkich ataków, które konsekwentnie prowadziły drużynę do zwycięstwa.
Na minus: gra na zbiórkach – przeciwnicy potrafili zebrać dużo więcej piłek w ataku
i obronie, co pozwoliło na wiele ponowień akcji ze strony gospodarzy.