.... to najprostsza charakterystyka tego co widziałem w tegorocznych rozgrywkach SLLK w wykonaniu ekipy Fusy Bytom. Za każdym razem pierwsze kwarty miewali kapitalne, potem żarło żarło i zdechło... Nie inaczej było i dzisiaj, gdzie goście pomimo mocnego składu byli jak najbardziej do ogrania. Niestety dla miejscowych, Kaski mają w składzie Daniela Kubistę, który potrafi pójść na "szychta na kopalnia" szybko wyjechać, pojawić się w Bytomiu i trójkami (4 w ostatniej kwarcie) rozstrzygnąć losy meczu. Jednak Po kolei:
Początek "jak zwykle" dla Fusów. Dobry defense, szybkie bieganie w kontrze, punkty S. Duklanda i K. Jagody pozwoliły im błyskawicznie odjechać na kilkanaście punktów. Przyjezdni postanowili swoją grę oprzeć w głównej mierze na sile M. Piotrkowskiego, który na tle kryjących go wywali, wyglądał jak Terminator w krainie Muminków. Pomimo ogromnej przewagi siłowej pod koszem na przeszkodzie bardzo często stawała mu wygięta w górę obręcz. Ozdobą kwarty pierwszej był efektowny wsad na jej zakończenie, wykonany przez R. Rabsztyna.
Starcie drugie to jedna z najlepszych kwart w historii tej ligi. Twarda gra w obronie, rewelacyjne wejścia pod kosz z jednej strony przez Kubistę, a z drugiej przez Bugałę. Przechwyty, zagrania no look pass i wiele więcej z całej palety zagrań koszykarskiej mogliśmy podziwiać w tym wyrównanym starciu.
Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz ze zmianą koszy. Ten wygięty stał się teraz prawdziwą zmorą miejscowych. Prawie każdy ich rzut był wypluwany. Po drugiej stronie coraz bardziej widoczna była piekielna siła Piotrkowskiego pod koszem. Pomimo ogromnego zaangażowania Rabsztyna z Jagodą w walkę z Nim nie byli w stanie mu się przeciwstawić. Szacunek jednak za podjęcie przez Nich męskiej twardej walki na łokcie. Z każdą minutą przewaga Fusów topniała coraz szybciej, by pod koniec trzeciego starcia ostatecznie przechylić się na stronę gości.
Starcie ostatnie to już "One man show" w wykonaniu Daniela. Cztery trójeczki i półdystans na zakończenie było swoistą pieczątką na tym spotkaniu. Gospodarze próbowali odpowiadać trójkami Duklanda (najlepszego swojego zawodnika w tym meczu), a także R Sokila, który jednak został dziś brutalnie spacyfikowany przez Tomka Kucharczyka. Dwie celne trójki pozwoliły im jedynie na zmniejszenie strat.
Reasumując Kolejny mecz fusów, kolejne fantastyczne koszykarskie widowisko, kolejne podane rywalom na tacy w końcówce. Taka koszykarska martyrologia przez nich uprawiana ;)