BezKaKaKasku BezKaKaKasku 102:95 Manhattan Manhattan

Grupa: 11 Kolejka: 27 niedziela 01 wrzesień 18:00 Obserwator: fifik/Radek/Nikola Uwagi: Hala MOSiR Ruda Śląska
1 kw. 2 kw. 3 kw. 4 kw. Wynik końcowy
BezKaKaKasku 17 51 75 102 102
17 34 24 27
Manhattan 25 46 69 95 95
25 21 23 26

Tegoroczny finał Śląskiej Letniej Ligi Koszykówki zapowiadał się zacnie. W mojej ocenie awansowały do niego dwie najmocniejsze drużyny, przez co mogliśmy oczekiwać dobrego koszykarskiego widowiska.
Pamiętając jednak poprzednie finały, gdzie jednak królowała gadanina, zgłaszanie fauli i błędów z kosmosu, a wszystko to kosztem koszykówki, byłem pełen obaw jak to będzie wyglądać teraz.

Mniej więcej w połowie pierwszej kwarty wróciły tamte demony i zniesmaczenie, ale na szczęście pod koniec tego starcia sami gracze się ogarnęli i postanowili sobie jednak przede wszystkim pograć, bo przecież po to tu przyszli. Od tego momentu, nie oglądało się już tego źle.
Praktycznie od pierwszych minut inicjatywa należała do BezKaKaKasku, które było kilka punktów z przodu. Sytuacja na chwilę się odmieniła w końcówce pierwszego starcia, kiedy to dzięki trójkom Goja oraz efektownym wjazdom pod kosz Pawlika i Kosmowskiego wyszli na kilku punktowe prowadzenie. Kaski jednak szybko opanowały sytuację i błyskawicznie odzyskały minimalne prowadzenie. Jeśli chodzi o sam przebieg meczu to tak już było niemal do końca, tzn Kaski prowadziły od kilku do max 10 oczek, a Manhattan niemal doprowadzał do remisu, by następnie ponownie dać sobie odjechać.
Wśród zwycięzców trzeba docenić niesamowitą pracę, jaką na rozegraniu zrobił Karol Leszczyński. Bez tego, nie byłoby tego zwycięstwa. Wtórował mu Maciek Balcerzak, który to zaś punktował z dystansu w newralgicznych momentach meczu. Natomiast strefę podkoszową zawładnął Tomasz Stankala, który był nie do zatrzymania (w sposób legalny) w pomalowanym. O ile Adam i Kosmo to silni gracze, ale przy gabarytach i sile Stankiego nie mieli za dużo do powiedzenia.
U katowiczan dobry mecz rozegrał Mateusz Pawlik, fajnie napędzał grę, dzięki czemu wypracował konkretną liczbę punktów dla swojej ekipy. Tradycyjnie w ataku swoje zrobił Kosmowski, a na obwodzie po kilka trafień dołożyli Goj z Pazdanem.
Wszystko to było jednak odrobinę za mało, by finalnie pokonać Dream Team spod znaku BezKaKakasku.

MVP: finałów został ostatecznie wybrany Tomek Stankala, choć wybór był niezwykle trudny, bo zarówno On w walce pod koszami, jak i Karol na rozegraniu ,w ogromnym stopniu przyczynili się do ostatecznego sukcesu swojej ekipy.


Galeria

Partnerzy